Jak dbać o równowagę w życiu?

Jak dbać o równowagę w życiu? Moja historia

Gdy byłam dzieckiem, dużo się uczyłam i ciągle wygrywałam konkursy. W latach nastoletnich oczekiwano ode mnie tak samo dobrych wyników w nauce. A potem poszłam do technikum. Gdy je kończyłam, zdawałam w odstępie kilku tygodni egzaminy zawodowe i maturę (w tym 3 przedmioty rozszerzone). W przedostatni dzień mojej edukacji byłam jeszcze na konkursie wiedzy psychologicznej. I choć konkurs wygrałam, nie zdawałam sobie wtedy sprawy z tego, że przegrywam swoje życie. Dopiero później dowiedziałam się, że brakowało mi jednego: zdrowego balansu. Jak dbać o równowagę w życiu musiałam odkryć niestety sama, ale miało to nastąpić dopiero za kilka lat.

Kultura zapier*olu w praktyce

Wstawałam o 5:30. Szykowałam się do szkoły. O 6:30 wychodziłam na autobus. Potem osiem godzin lekcyjnych i o 15:15 na autobus. W domu byłam po 16. Jadłam obiad, jednocześnie odrabiając lekcje i ucząc się z kilkunastu przedmiotów. Czytałam wszystkie lektury od deski do deski. Pisałam bloga, ćwiczyłam regularnie i nawet spędzałam czas z bliskimi. Ale tego czasu nie było dużo.

Szkołę skończyłam jako absolwenta roku. Dostałam wszystkie możliwe stypendia. Odebrałam liczne nagrody.

I nie czułam się spełniona.

Poszłam do pracy. Pracowałam za szybko i za bardzo się starałam. Dlaczego użyłam słowa „za”? Ponieważ nikt tego nie doceniał, nie miałam z tego żadnych zysków (nawet pochwały!) i do tego się zajeżdżałam.

Jakby mało mi było pracy na 3 zmiany, zapisałam się na studia zaoczne. I to nie byle jakie! Wybrałam filologię angielską i to na uniwersytecie. Dużo osób mówiło mi, że tam jest najtrudniej. A mi się podobało, że robię na innych wrażenie.

Nie trzeba było długo czekać na kolejne zmiany. W listopadzie dowiedziałam się, że jestem w ciąży (planowanej, acz zaszłam w nią o wiele szybciej, niż myślałam, że to się uda przy mojej endometriozie IV stopnia). Czy postanowiłam zwolnić? Nie! Planowałam, jak to będzie, gdy po macierzyńskim wrócę do pracy i do tego będę pisać licencjat. Uważałam, że dam radę.

Spoiler alert: nie dałam.

Ciąża mnie dojechała. Była zagrożona od samego początku, a ja musiałam coraz więcej leżeć. Do tego doszedł trudny poród z zagrożeniem życia dziecka, a potem nieprzespane noce. Urodziłam w lipcu, a w październiku wróciłam na uczelnię. I trwałam w tym nadal, udając, że sobie radzę.

Pierwsze zderzenie z moimi potrzebami

Ale było coraz gorzej. W końcu odpuściłam. Rzuciłam studia. Odpoczęłam chwilę. A później zaczęłam zastanawiać się, czego ja tak naprawdę chcę. I okazało się, że… równowagi. Chciałam mieć czas dla dziecka, dla męża, dla bliskich i dla siebie. Chciałam mieć czas na pracę i na odpoczynek. Chciałam dbać o zdrowie… a zamiast tego brałam na siebie coraz więcej zobowiązań.

Gdy to do mnie dotarło, zaczęłam zastanawiać się, co mogę zmienić w swoim życiu. Postanowiłam wykorzystać to, co kocham, czyli pisanie. Przerobiłam kurs copywritingu, znalazłam pierwszych klientów. Kilka dni przed końcem macierzyńskiego złożyłam wypowiedzenie na etacie. A niecały tydzień przed pierwszymi urodzinami naszego dziecka założyłam firmę.

A potem powrót do starych schematów… i kolejne wnioski

Zamiast wracać do pracy na 8 godzin dziennie + 2 godziny dojazdów, wybrałam pracę z domu. Na początku jednak uważałam, że spokojnie dam radę pracować z dzieckiem w domu.

Wytrzymałam do listopada, kiedy to stwierdziłam, że mam dość pisania w trybie przyspieszonym, gdy Mały Człowiek ma drzemkę. Jeszcze bardziej miałam dość pracy w nocy. Dlatego też zapisaliśmy go do żłobka. I oczywiście, że na początku chorował okropnie i więcej był w domu niż w żłobku. Ale zyskałam coś ważnego: choć odrobinę przestrzeni na pracę w spokoju i na złapanie oddechu.

I zaczęłam się w to wkręcać. Szukałam różnych sposobów na znalezienie równowagi w życiu i pogodzenie tych wszystkich ról, które w nim łączę. Jak to robię?

✨ Przeczytaj także: Czym jest One Little Word? Wybierz swoje słówko i poznaj moje

Jak dbam o równowagę w życiu?

Sposób 1: Mam zasady, których się trzymam

Ustaliłam sobie zasady, które są w 99% niezmienne. Jedną z nich jest praca maksymalnie do 15, jeśli Mały Człowiek jest w żłobku. Dzięki temu nie siedzę w pracy 24/7 i z momentem zamknięcia laptopa, „wychodzę” z pracy także umysłowo.

Sposób 2: Planuję

Wykorzystuję planowanie do tego, by maksymalnie wykorzystać swój czas. I teraz uwaga: nie chodzi mi tylko o produktywność. W pracy oczywiście staram się zrobić jak najwięcej w czasie, który mam (czyli nie oglądam memów, a faktycznie pracuję). Ale planuję także:

  • dbanie o zdrowie, czyli ruch i posiłki,
  • odpoczynek,
  • wyjścia i wyjazdy (z przyjaciółką, z rodziną),
  • dbanie o siebie (np. nakładanie oleju na włosy, pisanie dziennika),
  • rozwój (osobisty, bo zawodowym zajmuję w w czasie pracy).

Widzisz więc, że planowanie można wykorzystać do różnych celów, a nie tylko do robienia jak najwięcej w jak najkrótszym czasie.

Sposób 3: Zaakceptowałam, że zawsze będzie można zrobić coś jeszcze

To, że zawsze będzie czekać coś do zrobienia, jest oczywiste. Jednak przez długi czas nie akceptowałam tego, że faktycznie tak jest. Walczyłam z tym, robiąc okropnie długie listy zadań i wypełniając swój czas tak bardzo, że brakowało mi doby na odhaczenie wszystkich kwadracików. Uważałam, że jak się zepnę, jak się postaram, to na pewno uda mi się zrobić wszystko.

Nie udało się. Nigdy. Bo zawsze będzie coś jeszcze.

I teraz to akceptuję. Dzięki temu przestałam próbować zrobić wszystko. Zamiast tego skróciłam listę zadań i teraz nie dość, że ją realizuję, to jeszcze mam czas na (zaplanowany) odpoczynek. A to, że mogłabym jeszcze pozmywać, jeszcze posprzątać, jeszcze przygotować jakieś treści do SM… to nie jest dla mnie już takie ważne.

✨ Przeczytaj także: Medytowałam przez 30 dni… zobacz, co się stało!

Sposób 4: Wiem, co jest dla mnie ważne

Mam określone wartości, którymi kieruję się w życiu. Znam swoje „dlaczego”, czyli powód, który pcha mnie dalej do działania. I wiem, jaka jest moja wizja życia, dzięki temu czuję, kiedy równowaga staje się zaburzona. Gdy praca zaczyna pochłaniać zbyt dużo mojego czasu – czuję frustrację i coś zmieniam. Gdy nie mam czasu na odpoczynek – zastanawiam się, w którym miejscu minęłam się ze swoją wizją i wartościami. Naprawiam to. I idę dalej.

Sposób 5: Przestałam być Zosią-Samosią.

To punkt, który dotyczy bardziej życia prywatnego niż zawodowego (bo w tym nadal pracuję nad proszeniem o pomoc i delegowaniem). Przestałam wierzyć w to, że ze wszystkim poradzę sobie sama. Deleguję pewne rzeczy. W przypadku innych proszę o pomoc. Niektóre odpuszczam. Gdy coś staje się zbyt trudne, szukam sposobów, by to ułatwić.

A Ty jak dbasz o równowagę w życiu? Daj znać w komentarzu!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *