Przychodzi pora wyjścia z domu. Krzyk w przedpokoju, że kurtka nie taka, metka gryzie i w ogóle wszystko jest „nie tak”. Zamiast 5 minut ubierania, półgodzinna walka z dzieckiem, które wpadło w szał. Wyjście z płaczem (i Twoim, i dziecka). Gdy ruszacie, okazuje się, że nie ma ukochanego misia. Wracać? Nie wracać? I tak jesteście już spóźnieni… Brzmi znajomo? Jeśli masz dziecko w spektrum autyzmu, tak może wyglądać Twoja codzienność. To nie Twoja wina. Nie jesteś złą mamą. Potrzebujesz po prostu innego podejścia. Wiem coś o tym, bo mam 4-letniego syna z autyzmem. Chodź, pokażę Ci, z jakich narzędzi korzystam, by żyło nam się (troszkę) łatwiej.
Ten artykuł podzieliłam na 4 części (nie musisz czytać wszystkich, wybierz tę, która Cię interesuje):
- Droga do diagnozy – co warto wiedzieć (i co sama chciałabym wiedzieć wcześniej)
- Dlaczego przy dziecku w spektrum standardowe metody planowania nie działają (i dlaczego to nie jest Twoja wina)
- Praktyczne sposoby na planowanie z dzieckiem w spektrum autyzmu i ułatwianie Waszej codzienności
- Jak dbać o siebie, gdy jesteś rodzicem dziecka w spektrum autyzmu
Część 1: Droga do diagnozy – co warto wiedzieć (i co sama chciałabym wiedzieć wcześniej)
Podejrzewasz, że Twoje dziecko jest w spektrum autyzmu? Zobacz, jak wyglądała nasza droga do diagnozy.
Jak wyglądała nasza droga do diagnozy
Pierwszym sygnałem, który zapalił nam lampkę ostrzegawczą 🚨, było ustawianie autek w rzędach. Ciągle. I w sumie robienie prawie tylko tego. Przez niespełna dwuletnie dziecko.
Umówiliśmy się do neurologopedy (taka ścieżka została nam polecona). Pani przeprowadziła z nami wywiad (Mały Człowiek nie współpracował tego dnia) i wstępnie stwierdziła, że to może być Zespół Aspergera i warto udać się na diagnozę do psychiatry.
Tak też zrobiliśmy. Wybraliśmy się prywatnie do centrum diagnostycznego. Najpierw była rozmowa z psychiatrą, potem spotkania z psychologiem (kilka wizyt, podczas których pani na wszelkie sposoby badała, testowała, sprawdzała umiejętności Małego Człowieka). Wypełniliśmy kilka ankiet. Zrobiły to także panie w żłobku.
Dostaliśmy diagnozę autyzmu i… tyle.
Co czułam? Ulgę, naprawdę. W końcu wiedziałam, dlaczego moje dziecko jest „inne” i to pod wieloma względami. I wiedziałam, że dzięki diagnozie będziemy potrafili mu pomóc najlepiej, jak to możliwe.
Później przyszedł żal, żałoba po macierzyństwie, które mieć nie będę (pisząc „normalnym”, nie będzie to brzmiało dobrze, ale niestety, trochę tak jest. Bycie mamą dziecka w spektrum jest znacznie trudniejsze niż w przypadku dziecka neurotypowego i pełnosprawnego).
Cały proces diagnozy trwał ok. 2 miesiące.
Co po diagnozie autyzmu?
Na diagnozie dostaliśmy zalecenie terapii SI (integracji sensorycznej). Zapisaliśmy się od razu i tam dowiedzieliśmy się, co możemy zrobić dalej:
- wybrać się do Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej po Orzeczenie o Potrzebie Kształcenia Specjalnego oraz Orzeczenie o Potrzebie Wczesnego Wspomagania,
- wybrać się do Powiatowego Zespołu do Spraw Orzekania o Niepełnosprawności po Orzeczenie o Niepełnosprawności,
- zapisać się na terapię psychologiczną (najpierw indywidualną, później także grupową, tzw. TUS-y).
Początkowo nie chciałam Orzeczenia o Niepełnosprawności, bo przecież jest tyle dzieci, które są bardziej niepełnosprawne, ale poszliśmy. I dobrze, bo dzięki temu „papierowi”, dziecko ma w przedszkolu więcej terapii i potrzebnego wsparcia.
A jak załatwić terapię w przedszkolu? Otóż… zacznijmy od tego, że dziecku, które ma orzeczenia, przysługują darmowe zajęcia w poradni. U nas było to 2×45 minut ze specjalistami, którzy akurat byli dostępni (pedagog, neurologopeda, jak dobrze pamiętam) w godzinach, które całkowicie rozwalają tydzień (np. 10:30 – czyli zapomnijmy o przedszkolu i pracy w te dwa dni w tygodniu).
Przeczytałam więc regulamin przedszkola (Mały Człowiek chodzi do prywatnego, ponieważ dyrektorka państwowego zrobiła nam takie problemy z przyjęciem dziecka przez autyzm właśnie, że nie posłaliśmy go tam w końcu). Okazało się, że jeśli dziecko ma orzeczenia, nasze przedszkole może takie zajęcia zorganizować (sprawdź regulamin Waszego przedszkola).
I to jest super rozwiązanie, bo zaprowadzam go do przedszkola, a on w godzinach, w których tam jest, ma pomoc psychologa (raz tygodniowo), neurologopedy (raz tygodniowo) oraz oligofrenopedagoga (3 razy w tygodniu).
Dzięki temu koniec końców zrezygnowaliśmy z prywatnych terapii, bo było tego już po prostu za dużo. Koniec końców prywatne przedszkole bardzo nam się opłaciło pod kątem wymiaru godzin terapii, które tam ma (my za to dodatkowo nie płacimy).
Terapie i wsparcie – co nam pomogło
Ogólnie rzecz biorąc Mały Człowiek chodził ok. rok na terapię integracji sensorycznej. Zrobił duże postępy, ale na koniec pani, która zajęcia prowadziła, zaczęła wysyłać 🚩 (czasem nie pojawiała się na zajęciach i okłamywała nas, że o tym informowała lub że to ja odwołałam zajęcia; czasem chciała działać zbyt „na siłę” itp.). Więc zrezygnowaliśmy.
Chodził także rok na zajęcia indywidualne z psychologiem i zrobił duże postępy. Pani zaproponowała, że możemy przejść już na grupowe, bo to mu jest bardziej potrzebne. Zgodziliśmy się. Na początku było fajnie, ale Mały Człowiek zaczął przejmować „złe” zachowania drugiego dziecka z grupy, którego rodzice z tych zachowań sobie nic nie robili. Koniec końców uznaliśmy, że rezygnujemy, bo to nie ma sensu (w końcu miał tam chodzić, żeby funkcjonować w grupie lepiej).
Zostaliśmy przy terapii przedszkolnej. Rozmawiamy z paniami, które do niego przychodzą i śledzimy jego postępy.
Nie będę ściemniać, że kwestia finansowa nie jest tutaj ciekawa. Płacimy za prywatne przedszkole i dzięki temu, że ma tam tyle godzin terapii, wychodzimy na plus. Gdybyśmy musieli jeździć do poradni, stracilibyśmy na tym sporo. Choć zajęcia byłyby darmowe, Mały Człowiek 2/5 dni byłby w domu (bo nie ma sensu wieźć go do przedszkola na 12), a ja nie miałabym jak pracować.
Jaki jest koszt terapii dla dziecka w spektrum autyzmu?
A prywatne terapie? Zajęcia indywidualne kosztowały nas ok. 140-150 zł za zajęcia (45-60 min), TUS-y nieco mniej. Więc miesięcznie był to koszt nawet 1200 zł.
Jedno jest pewne: dziecko w spektrum autyzmu terapie mieć musi, bo dzięki nim będzie lepiej funkcjonować. A ja wychodzę z założenia, że prędzej czy później będzie musiał sobie radzić sam (u nas jest autyzm wysokofunkcjonujący, więc wierzę w to, że jakoś sobie życie ułoży; ale w przypadku dzieci z silniejszym autyzmem, choć to cholernie trudne, kiedyś rodziców zabraknie i dobrze by było, by taka już wtedy dorosła osoba, także potrafiła choć minimalnie sobie poradzić).
A co z rodzicami? Przez jakiś czas sama chodziłam na terapię. Zrezygnowałam z niej w końcu. Dużo dają mi książki o autyzmie (wiem o nim więcej, mogę lepiej zrozumieć i mniej się wkurzać na swoje dziecko i niesprawiedliwość świata), a także pisanie dziennika oraz spotkania z terapeutkami Małego Człowieka.
Przeczytaj także → Książki o autyzmie dla rodziców, które polecam (bardziej lub mniej)
Część 2: Dlaczego przy dziecku w spektrum standardowe metody planowania nie działają (i dlaczego to nie jest Twoja wina)
A teraz przejdźmy do tego, na czym znam się najlepiej – planowania. Planuję odkąd byłam nastolatką. Gdy na świecie pojawił się Mały Człowiek, wszystko się zmieniło. Nie dało się go odłożyć, bo zaraz płakał. Budził się nawet 8-10 razy każdej nocy (serio!!!) przez pierwsze dwa lata życia. Kryzysy pochłaniają (bo nadal tak jest!) czasem nawet kilka godzin dziennie… musiałam więc zmienić podejście do planowania.
Czym różni się planowanie z dzieckiem w spektrum?
Dzieci w spektrum potrzebują stałej rutyny; dni, które wyglądają tak samo i w których nie ma żadnych niespodzianek. Jeden zły ruch i wszystko się sypie jak domek z kart. Doświadczamy tego co weekend, gdy nie idzie do przedszkola.
Ale przecież niespodziewane zmiany i tak będą, prawda? Nie wszystko da się zaplanować, przewidzieć… jak sobie z tym poradzić? Zacznijmy od początku.
Dlaczego „typowe” rady dotyczące dzieci i planowania nie sprawdzają się w przypadku dziecka w spektrum?
Jeśli usiłujesz zastosować typowe porady związane z dziećmi czy planowaniem w kontekście dziecka w spektrum, raczej nie licz na sukces. Wiesz, to tak jak z dżemem truskawkowym – „wszystkie” dzieci lubią, a moje nie chce nawet spróbować.
Dzieci w spektrum szybciej doświadczają przeciążenia sensorycznego, a wraz z nim często także meltdownu. To jest bardzo trudny stan, w którym do dziecka nie dociera nic. Kompletnie nic. Jest w swoim świecie i zapomnij o jakiejkolwiek współpracy.
Oprócz tego dzieci w spektrum dłużej przetwarzają informacje. Przykład? Spytałam Małego Człowieka, czy chce iść na plac zabaw. Nie dostałam odpowiedzi. Jakieś pół godziny później poszedł zakładać buty, bo przecież pytałam, czy pójdziemy. Takie sytuacje to nasza codzienność.
Mity związane z autyzmem
Przyjrzyjmy się typowym radom i mitom związanym z dziećmi w spektrum autyzmu oraz z planowaniem w tym kontekście. Gdy je rozbroimy, łatwiej nam będzie z takim dzieckiem cokolwiek zaplanować.
Mit 1: Dzieci w spektrum nie potrzebują przyjaciół/relacji społecznych
Rzeczywistość: Potrzebują relacji, ale często nie wyglądają one tak, jakbyśmy tego chcieli. Może być tak, że dziecko będzie miało jednego przyjaciela, może źle czuć się w tłumie na placu zabaw, może chętniej bawić się monotematycznie. Musimy przygotować się też na to, że dziecko nagle będzie chciało wracać do domu.
Mit 2: To dziecko jest po prostu rozpuszczone/źle wychowane
Rzeczywistość: Dziecko w spektrum, które przeżywa kryzys, często wcale nie chce reagować tak, jak reaguje. Mały Człowiek kiedyś powiedział nam, że nie wie, dlaczego tak brzydko do nas mówił. Mózg kazał mu to zrobić.
Jeśli do tego dołożymy trudności w komunikacji u dziecka, które nie mówi lub mówi niewiele, bardzo trudno jest mu pomóc.
Mit 3: Wszystkie dzieci w spektrum są takie same
Rzeczywistość: Spektrum to nie bez powodu nazywa się spektrum. Jedno dziecko lubi mocny uścisk, inne nie lubi dotyku wcale. Jedno ma nadwrażliwość sensoryczną, drugie podwrażliwość. Dlatego musimy poznać to nasze dziecko i zrozumieć, czego potrzebuje, czego nie lubi itd.
Mit 4: Przy dziecku w spektrum planowanie musi być co do minuty
Rzeczywistość: I tak, i nie. Dzieci w spektrum lubią przewidywalność, ale mogą (a nawet powinny) poradzić sobie ze zmianami. Z doświadczenia wiem jednak, że jeśli te zmiany pojawiają się z minuty na minutę, bywa bardzo ciężko. Jeśli więc wiem o czymś wcześniej, tłumaczę wcześniej. Przykładowo w lutym (za 3 miesiące!) mamy wizytę w poradni gastroenterologicznej. Już teraz raz na jakiś czas tłumaczę, że taki wyjazd będzie i co będzie się na nim działo, żeby nie było zaskoczenia.
Mit 5: Jeśli dziecko ma rutynę, nie możesz wprowadzać żadnych zmian
Rzeczywistość: Rutyna daje bezpieczeństwo, ale życie wymaga elastyczności. Dlatego zmiany zapowiadamy wcześniej (nawet jeśli wiemy o czymś tylko godzinę przed wydarzeniem). Tłumaczymy „co, jak i dlaczego”, bo dzieci naprawdę wiele rozumieją.
Mit 6: Dziecko musi nauczyć się funkcjonować w normalnym życiu
Rzeczywistość: Zacznijmy od tego, jakie życie jest „normalne”? A potem przejdźmy do tego, że tak, musi przygotować się na to, że będą nieprzewidywalne sytuacje, ludzie będą odchodzić itd. Ale dzieci w spektrum potrzebują na to więcej czasu i więcej tłumaczenia. A swoją codzienność możemy zaprojektować tak, by była dla niego łatwiejsza, zamiast na siłę starać się z tego dziecka zrobić „normalne” (znów w cudzysłowie, bo co to „normalne” tak naprawdę oznacza?).
Mit 7: Skoro masz dziecko w spektrum, musisz być ekspertem od autyzmu
Rzeczywistość: Musisz być ekspertką od SWOJEGO dziecka. Możesz nie znać całej literatury naukowej i to jest okej. Obserwuj, co działa u Twojego dziecka i tego się trzymaj (przykładowo: moje nie lubi mocnego dotyku, który jest stereotypowo powiązywany z autyzmem).
Mit 8: Jak wprowadzisz kalendarz/alarmy/rutynę, życie będzie idealne
Rzeczywistość: Życie z dzieckiem w spektrum (jak każde życie) nigdy nie będzie idealne. Będą lepsze i gorsze dni (czasem tych gorszych będzie więcej i wtedy polecam Dziennik Wdzięczności – zapisuj, co dobrego mimo wszystko się wydarzyło). Narzędzia mają nieco ułatwić życie, ale nie wyeliminują całkowicie trudności.
No dobrze, to w takim razie jak sobie radzić?
Część 3: Praktyczne sposoby na planowanie i ułatwianie codzienności z dzieckiem w spektrum autyzmu
Mam już dwa lata doświadczenia z dzieckiem w spektrum autyzmu. Zobacz, jakie sposoby nam się sprawdziły. Od razu dodam, że u Was mogą nie zadziałać. Dlatego zachęcam do inspirowania się, testowania, dopasowywania do Waszych potrzeb i szukania takich rozwiązań, które pomogą.
Kalendarz rodzinny
W kuchni mamy kalendarz rodzinny. To roczny planer suchościeralny, w którym każdy z nas wpisuje swoje wydarzenia i robi to swoim kolorem. Dzięki temu Mały Człowiek widzi, co ma się wydarzyć i kiedy (już ogarnia kalendarz, więc wczoraj przypomniał mi, że w środę mam lekarza, bo jest coś wpisanego na czerwono). Dzięki temu stopniowo przygotowuje się na to, że coś się wydarzy i dzień będzie wyglądał inaczej.
Własny kalendarz dziecka
Oprócz tego ma też swój kalendarz, w którym zaznaczamy naklejkami ważne dla niego wydarzenia. Przykładowo przyklejamy literkę B obok dnia, w którym pojedzie do babci. Sam odlicza do tego wydarzenia i o nim pamięta, więc potem jest mniejszy szok, że stała rutyna się zmienia.
Alarmy na wszystko
Na mycie zębów, wyjście z domu, kąpiel… to bardzo ułatwia sprawę. Mamy stałe alarmy rano na mycie zębów i wyjście do przedszkola, dzięki czemu jest nam nieco łatwiej robić to wszystko na czas. Mały Człowiek wie, o której wychodzimy do przedszkola, ma swój zegarek (cyfrowy) i widzi, ile czasu mu jeszcze zostało na zabawę.
Oprócz tego korzystamy z timera np. 2 minuty na umycie zębów czy picie kubka wody do 17:00, żeby faktycznie pił tyle, ile trzeba (bo jak nie przypomnimy, to może i 5 godzin nie pić).
Zapas czasu
Zamiast wściekać się, że nie wychodzimy na czas… od razu zakładamy go więcej niż trzeba. Ubranie się zajmuje ok. 5 minut. Dojazd do przedszkola max. 8 minut. Więc teoretycznie o 7:45 moglibyśmy się dopiero zbierać do wyjścia (musi zdążyć na 8:00, bo ma wtedy terapie). W praktyce zbieramy się o 7:30, bo wolę mieć zapas na „,muszę dokończyć”, „jeszcze siku” i „nie zamierzam rozpinać butów, żeby je założyć”.
Umawianie z wyprzedzeniem
Jeśli mamy taką możliwość, umawiamy się wcześniej (czy to do lekarza, czy to w odwiedziny do kogoś). I ważne: tłumaczymy, że coś takiego będzie. Nie udajemy, że idziemy do sklepu po bułki, gdy tak naprawdę idziemy do lekarza. Okłamywanie dziecka czy „niemówienie mu prawdy” niesie więcej szkody niż pożytku. Lepiej przygotować na trudne wydarzenia, bo może się okazać, że będzie wtedy nieco… łatwiej.
A poza tym, jak nie będziemy dziecka okłamywać, to będzie nam ufać. A to zaufanie jest bardzo, ale to bardzo potrzebne.
Rozmawianie o zmianach
Dzieci dużo rozumieją, dlatego Małemu Człowiekowi tłumaczymy różne rzeczy – zarówno zmiany w planie dnia, jak i inne egzystencjonalne zagadnienia. Co ciekawe, najlepiej trafiają do niego logiczne, merytoryczne argumenty (np. powiedzenie, że ogórek jest zdrowy, nie trafia do niego. Ale wyjaśnienie, jakie witamy i mikroelementy zawiera i co dzięki nim dobrego się dzieje w organizmie działa genialnie).
Ulubiona zabawka
Znasz serial „The Good Doctor”? Jeśli nie, polecam. Główny bohater jest w spektrum autyzmu i ma taki zabawkowy skalpel. Gdy pewnego dnia nie może go znaleźć, jest mu bardzo ciężko. Dosłownie jest w rozsypce i nie jest w stanie funkcjonować.
Nasz Mały Człowiek ma takiego misia-Bobisia (miś ma pewnie tyle lat, co ja albo i nawet więcej. Zabrał go jakieś 3 lata temu od mojej babci i nawet na jeden dzień się z nim nie rozstał od tamtej pory). Zabiera go wszędzie. Jest dzięki niemu spokojniejszy. Więc gdy go zapomni, wolę po niego wrócić niż przeżywać kryzys przez kolejne godziny. Pilnujemy, by Bobiś nie został w przedszkolu czy u babci (jak na razie tylko raz zapomnieliśmy go z przedszkola, ale zdążyliśmy po niego wrócić. Raz nam się zgubił we Wrocławiu, ale znaleźliśmy go).
Niektórzy myślą, że można by mieć drugą taką samą zabawkę w razie czego, ale… to się raczej nie sprawdzi. Ona nie będzie taka sama, tak samo zużyta, tak samo pachnąca itd.
Stała kolejność wykonywania czynności
Zastanawialiśmy się kiedyś, dlaczego Mały Człowiek nie lubi myć zębów z tatą. Wiesz, co było problemem? Mąż najpierw moczy szczoteczkę, a potem nakłada pastę. Ja robię to odwrotnie. Dlatego jeśli dziecko ma tego typu kryzys, pogadajcie, czy nie robicie czegoś na dwa różne sposoby (nawet niewiele się różniące), bo to może być przyczyna.
Wyciszanie się
Nasz Mały Człowiek ma „zepsute hamulce”. Gdy się nakręci, długo nie może się uspokoić. Podczas gdy dzieci po uroczystościach w przedszkolu padają spać wcześniej, nasz do 21:00 jest nadal nakręcony (a potem jeszcze z godzinę go usypiamy). Dlatego tak od 17:00-18:00 wprowadzamy wyciszenie, spokojne zabawy itp.
Obowiązki dla dziecka
Staramy się angażować Małego Człowieka w obowiązki. Dobieramy mu takie, które dadzą mi choć odrobinę przyjemności, frajdy, zwał jak zwał. Lubi układać i segregować, więc chowa czyste sztućce (i szykuje je do posiłków). Uzupełnia papier toaletowy w łazience, gdy go brakuje (sam zaczął to robić). Pomaga w tworzeniu listy zakupów i skanowaniu ich przy kasie.
Część 4: Jak dbać o siebie, gdy jesteś rodzicem dziecka w spektrum
Tak, Twoje dziecko potrzebuje wsparcia, terapii i pomocy. Ale Ty także! Mi także wydawało się, że wszystko ogarniam, nie jest wcale tak trudno. A potem zaczęłam rozmawiać z innymi rodzicami (dzieci neurotypowych) i oni nie doświadczają takich trudności. Mam prawo być tym zmęczona. Mam prawo mieć dość.
Przykład? Kiedyś jeden tata żalił mi się, że usypianie dziecka trwa u nich nawet godzinę! U nas przez jakieś 1,5-2 lata każdego wieczora trwało to co najmniej 2 godziny, nie ważne jakich sposobów próbowaliśmy (a testowaliśmy ich mnóstwo). Teraz zajmuje nam to ok. godziny (i jesteśmy z tego powodu bardzo szczęśliwi!).
Dlaczego nie możesz pominąć dbania o siebie?
Jeśli Twój słoik/dzbanek/kubek jest pusty, to jak chcesz z niego nalewać innym? Nie da się. Im bardziej zmęczona będziesz, im bardziej Twoje potrzeby będą zaniedbane, tym gorzej będziesz funkcjonować. Będziesz zmęczona, rozdrażniona i każda, nawet najmniejsza trudność będzie Cię wyprowadzać z równowagi. Wiem, bo sama tak mam, gdy się nie wyśpię, jestem przemęczona… Zadbaj więc o siebie.
Ułatwianie sobie życia tam, gdzie to możliwe
Lubię ułatwiać sobie rzeczywistość tam, gdzie to możliwe (już i tak jest wystarczająca trudna). Nie chcę narzekać na co, na co wpływu nie mam (choć czasem sobie na to narzekanie pozwalam). Nie chcę robić sobie pod górkę tam, gdzie mogę mieć łatwiej. Dlatego:
- porzucam perfekcjonizm (zrobione jest lepsze od doskonałego i naprawdę to czy pokroję ziemniaki na 4 czy na 8 części do gotowania nie ma znaczenia),
- czasem odpuszczam to, co jest mniej ważne (np. wczoraj potrzebowałam uratować ciężki dzień, więc popołudnie spędziliśmy na grze z balonem, pościel zmienię dziś. Tutaj pisałam o pułapce odpuszczania),
- proszę o pomoc i z tej pomocy korzystam (gdy nie wyrabiam z moimi obowiązki, proszę męża żeby zrobić coś za mnie i nie stoję wtedy nad nim, nie komentuję, że źle robi, a ja zrobię lepiej. Po prostu daję mu to coś zrobić, a ja zajmuję się czymś innym),
- korzystam z podziału obowiązków (mąż odkurza, ja ścieram kurze, ja wstawiam pranie, on wiesza itd. A do tego angażujemy Małego Człowieka),
- wychodzę z domu (czasem sama, czas z dzieckiem; spotykam się wtedy z ludźmi, rozmawiam. Jak są inne dzieci, to Mały Człowiek się z nimi najczęściej bawi – choć czasem potrzebuje trochę czasu na oswojenie się nawet ze znajomymi – a ja mam chwilę na oddech),
- usypiamy Małego Człowieka na zmianę (jak mąż pracował na trzy zmiany, to on przejmował weekendy). Przetrwaliśmy etap wrzasków i płaczu, że „tylko mama może” i teraz jest okej.
Przeczytaj także → 5 sprawdzonych sposobów na ułatwienie sobie życia (i 3 na utrudnienie, gdy ma to sens)
Mikro-odpoczynek w codzienności
Każdego dnia staram się znaleźć choć chwilę na odpoczynek. Z tym, że ten odpoczynek może być bardzo różny. Pisałam o tym w tym artykule → Czy musimy odpoczywać tylko po to, by lepiej zadbać o innych? Przemyślenia & 50+ sposobów na odpoczynek. Poszukaj sposobu na odpoczynek dla siebie.
Jak odpoczywam przy dziecku (a czasem od dziecka) w spektrum autyzmu?
- biegam – wychodzę z domu i nie ma mnie dla nikogo (a poważnie to mam telefon i jakby coś się wydarzyło, zareaguję. Jak na razie nikt mnie nie potrzebował przez te 40 minut),
- piszę dziennik – czasem padają tam takie słowa, których nikomu bym nie powiedziała, ale muszą znaleźć jakieś bezpieczne ujście,
- piję ciepłą herbatę – to mnie w pewnym sensie koi,
- tak samo jak ciepłe prysznice,
- czytam wieczorami coś ciekawego,
- dziergam (to jest najfajniejszy sposób, bo mogę usiąść obok dziecka, ono się bawi, ja z nim mogę rozmawiać. Niby razem, niby osobno, niby odpoczynek. Lepsze to niż nic. A o dzierganiu pisałam tutaj – jak zacząć i wszystko co musisz wiedzieć na start).
Przeczytaj także → Guilty pleasure – czy aby na pewno takie guilty? Przewodnik po odpoczynku bez poczucia winy
To też → Jak sobie poradzić w te dni, w które nie ma jak odpocząć?
I jeszcze to → Planowanie przyjemności & odpoczynku (3 sposoby)
Gdy czujesz się przytłoczona
To normalne, że czasem będzie trudniej (raczej częściej niż rzadziej, przynajmniej u nas tak jest). To normalne, że czasem będziesz czuć złość, żal, lęk, zmęczenie. To normalne, że czasem będziesz chciała uciec od tego wszystkiego. Pamiętaj, że nie tylko Ty tak masz. Jestem z Tobą 🧡
Nie zawsze jest pięknie. Czasem metody, które działały, nie działają. Czasem zdarzy się tak, że coś głupiego zadziała i nawet się nie będziesz tego spodziewać. Będzie różnie. Pamiętaj, by w tym wszystkim zadbać też o siebie.
Planowanie z dzieckiem w spektrum autyzmu | podsumowanie
Mam nadzieję, że rozjaśniłam Ci nieco proces diagnozy oraz wszystko, o co możesz się starać w związku z nią. Mam też nadzieję, że znalazłaś tutaj jakiś sposób, który chociaż czasem u Was zadziała i pomoże w tej trudnej codzienności. Trzymam za Ciebie kciuki 🧡
Jeśli chcesz więcej wskazówek o wspierającym planowaniu & wiadomości zza kulis mojego życia – zapisz się na newsletter Strefa Równowagi ⤵️


