Co można uznać za sukces?

Co można uznać za sukces, czyli 4-tygodniowy plan treningowy w ponad 2 miesiące

Czy mogę chwalić się tym, że plan treningowy przewidziany na 4 tygodnie zrobiłam w 3 miesiące? Co można uznać za sukces? Jak go zmierzyć? Czy warto sugerować się zdaniem innych? Wszystkiego dowiesz się z tego artykułu!

Mój plan treningowy – sukces czy raczej nie?

Dokładnie 7 sierpnia zaczęłam ćwiczyć z planem treningowym Marty z CodziennieFit.pl. Wybrałam ten, który spodobał mi się najbardziej. Zapisałam w planerze i zaczęłam.

1. tydzień (7.08 – 13.08)

Pierwszy tydzień szedł mi bardzo dobrze. Zrobiłam wszystkie 4 treningi. Tylko raz miałam jednodniowe opóźnienie.

A potem przyszły dwa tygodnie przerwy… Najpierw byłam chora, a w kolejnym tygodniu temperatury były iście tropikalne i nie miałam siły leżeć, a co dopiero ćwiczyć. Nawet na rozciąganie nie miałam energii.

2. tydzień (28.08 – 10.09)

Drugi tydzień planu treningowego zajął mi 2 tygodnie. Od 28 sierpnia do 3 września zrobiłam tylko jeden trening (i to nie w poniedziałek, jak był zaplanowany, a we wtorek).

Od 4 do 10 września zrobiłam pozostałe 4 treningi. Zmieniłam jednak ich rozkład. Wtorek przeniosłam na poniedziałek, czwartek na środę, a sobotę na niedzielę. Ćwiczyłam więc co drugi dzień.

3. tydzień (11.09 – 1.10)

Trzeci tydzień zajął mi… 3 tygodnie. Od 11 do 17 września zrobiłam dwa treningi. Poniedziałkowy zrobiłam w środę, a wtorkowy w niedzielę.

Od 18 do 24 września zrobiłam tylko jeden trening. A od 25 września do 1 października kolejne 2 treningi. Przekładałam je w miarę potrzeb i prawie skakałam z radości, jak w końcu zrobiłam ostatni z nich.

4. tydzień (2.10 – 8.10)

Aktualnie jestem w 4. tygodniu. Dziś jest 4 października, a ja zrobiłam jak na razie dwa treningi zgodnie z planem. Mam nadzieję, że uda mi się dociągnąć do końca w tym tygodniu, bo mam troszkę luźniejszy czas.

Czy mogę to uznać za sukces?

Zdecydowanie… tak! Nigdy wcześniej nie doszłam do końca planu treningowego. Najpóźniej po tygodniu odpuszczałam, bo… (wstaw dowolny powód, nie musi mieć większego sensu). A tym razem wytrwałam.

Co z tego, że rozciągnęłam go w czasie?

Co z tego, że nie zrobiłam go tak, jak zaplanowałam?

Co z tego, że zrobiłam go zgodnie z własnymi możliwościami?

Nic. Najważniejsze jest to, że jestem o wiele dalej niż byłam na początku tego planu.

Nie wiesz, w jakim kierunku się rozwijać? Przeczytaj: Rozwój osobisty dla początkujących, czyli od czego zacząć i w jakim kierunku iść

Wnioski po pierwszym planie treningowym

Rozwój to stawianie kroków do przodu. Mogą być niewielkie. Czasem możesz się zachwiać, cofnąć… najważniejsze, by iść dalej.

Dlatego też w kolejnym planie treningowym wprowadzę zmiany. Zauważyłam, że optymalne dla mnie są 3 treningi i tyle jestem w stanie najczęściej zrobić. 5 to zdecydowanie za dużo przy małym dziecku, które wymaga bardzo dużo uwagi i ma problem ze zrozumieniem potrzeb innych ludzi.

Przepiszę sobie jeszcze raz ten plan treningowy, ale od razu rozłożę go na 2 miesiące. Dodam troszkę więcej rozciągania, bo takie mam potrzeby.

A teraz pora na konkrety.

Co można uznać za sukces?

Tak naprawdę to, co można uznać za sukces, zależy tylko i wyłącznie od nas samych. Dla Marty, która stworzyła ten plan treningowy, mogłaby to być bułka z masłem i jeszcze znalazłaby czas i siłę na bieganie. Dla mamy czworaczków każdy jeden trening mógłby być niebywałym sukcesem.

Nie chodzi o to, by obniżać sobie poprzeczkę. Mogłabym zaplanować 1 trening w tygodniu i uważać, że jestem superbohaterką. Ale to nie byłoby dla mnie wyzwanie.

Sukcesem jest więc:

Przeczytaj także: Zaczęłaś się rozwijać. Po kilku dniach Twój zapał maleje. Brakuje Ci motywacji… Sprawdź, jak dotrwać do końca i w końcu zrealizować swoje cele!

Te nie-chce-misie będą Ci towarzyszyć przez większość czasu. Dlatego warto się z nimi zaprzyjaźnić i zadbać o to, by faktycznie osiągać swoje cele. Motywacja do działania będzie znikać i to jest całkiem normalne.

To od Ciebie zależy, co można uznać za sukces

W szkole na wu-efie mieliśmy różne testy sprawnościowe. Z biegania zawsze dostawałam najniższe oceny. Czy to oznaczało, że się nie starałam? Albo, że nie odniosłam sukcesu?

Nie!

Z roku na rok biegałam coraz lepiej. Na początku nie byłam w stanie przebiec bieżni dookoła (czyli 400 m). Pod koniec edukacji bez większego problemu przebiegałam tzw. duży staw, czyli nieco ponad 1000 m (szkoła nie miała bieżni, więc chodziłyśmy biegać do parku i to było o wiele przyjemniejsze!).

Ja tu widzę sukces. A to, że nie wpisywałam się w tabelki do wystawiania ocen, nie ma dla mnie teraz najmniejszego znaczenia.

Wstawanie rano jest dla mnie trudne, bo moje dziecko potrafi budzić się naprawdę mnóstwo razy w ciągu nocy. Dlatego za sukces uznaję wyjście z łóżka przed 7 rano. Dla osoby, która wstaje codziennie o 5, mój wyczyn nie ma znaczenia. Ale dla mnie ma ogromne!

Chcę Ci przez to powiedzieć, że zdanie innych nie powinno mieć dla Ciebie znaczenia. To Ty powinnaś ustalić, co możesz uznać za sukces, a czego nie.

Pomogą Ci w tym darmowe karty pracy do pobrania. Korzystaj śmiało! KLIKNIJ TU BY POBRAĆ

Napisz w komentarzu, co uważasz za swój sukces! Jestem ciekawa Twojej odpowiedzi.

Trzymaj się ciepło i do zobaczenia!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *